Scenariusz : Got7 / Jackson - "Wierze Ci."
Black Dragon : special for U :D
-Znowu się w coś wmieszałaś . Jak nie bójka , to coś innego.. Kochanie kiedy to się skończy ?.- Spojrzał mi głęboko w oczy przykładając lód do policzka.
-Przepraszam Jackson... No, ale tym razem nie ja zaczęłam!
-Ale mogłaś odpuścić.- uśmiechnął się lekko kucając przede mną.- Wiesz dobrze, że jesteś strasznie kruchą osóbką ?. Martwię się o ciebie, teraz miałaś szczęście, ale następnym razem możesz go nie mieć.._____ proszę , pomyśl o tym.- Przeczesałam chłopakowi włosy lekko się uśmiechając.
-Dla ciebie wszystko.- widać było , że odetchnął z ulgą. Podał mi kubek herbaty i usiadł obok mnie.- Jak tam dzisiaj w pracy ? Nic się nie chwalisz.
-Nie ma o czym mówić, było męcząco. Jak zawsze, Mark cię pozdrawia. Właściwie jak i reszta zespołu.
-Kochani sÄ…. Masz jutro wolne ?
-Tak. Liczyłem , że dasz się zaprosić na obiad, a później się pomyśli.- uśmiechnął się. Te słowa spowodowały , że zaczęłam uśmiechać się jak powalona. Od razu się zgodziłam , gadaliśmy o tym dość długo, niestety było już późno i musiałam iść do domu. Cieszyłam się na jutrzejszy dzień, z Jacksonem ostatnio wyszłam chyba z miesiąc temu... jak nie więcej, rozumiem że jest sławny, że ma więcej obowiązków niż może się wydawać. Mimo wszystko, męczyło mnie to. Od rana nie mogłam usiedzieć w miejscu, odliczałam czas do spotkania się z nim. Wybiła 15:00. I nic... 16:00, nic, zero odzewu... 17:00... nawet sms`a , że nie da rady , nawet jeśli miał być 2 godziny temu... Zrezygnowana położyłam się na łóżko. Zawsze musiałam się wpakować w coś złego , żeby poświęcił mi trochę czasu, nie bez powodu szukałam zaczepki, prosiłam się o pecha czy cokolwiek innego.. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz.. Dzwonił Jackson..
-Tak...?
-Kochanie , przepraszam Cię, naprawdę nie chciałem ...
-Co tym razem ..?
-Zagadałem się z chłopakami... Nie chciałem serio... - zatkało mnie.. zapomniał o mnie bo zagadał się z osobami, które ma na co dzień.- _____ odezwij się proszę... Słonko przepraszam..
-Pa...
-Prosz...- rozłączyłam się, nie chciało mi się słuchać pierdolenia o jednym i tym samym non stop. Dzwonił jeszcze kilka razy, później wyłączyłam telefon. położyłam się spać, nie chciało mi się znowu płakać, nie przez niego.. Następnego dnia nie widziałam się z nim a telefony dalej nie włączałam , poszłam na randkę sama ze sobą, nie ma to jak Forever Alone , mając chłopaka, trzeba być mną.. Wieczorem siedziałam nad kolejną pracą artystyczną. Było już grubo po 2 w nocy, z rytmu wybiło mnie pukanie w drzwi balkonowe. Wystraszona w nie spojrzałam , był to mój wspaniały chłopak. Podeszłam bliżej nich i go wpuściłam.
-Co tu robisz ..? Późno już.
-Masz wyłączony telefon. Nie odzywasz się. Martwiłem się o ciebie, bałem się że chcesz mnie zostawić, że już to zrobiłaś... A nie chciał bym tego, Kocham Cię i popełniłem wielki błąd..- Podał mi wielki bukiet róż, wyciągając go zza pleców. Z miłym zaskoczeniem je przyjęłam.-Obiecuje , że się zmienię, będę lepszym chłopakiem, takim , który będzie o ciebie dbał, poświęcał ci czas, był przy tobie zawsze, a nie tylko wtedy kiedy wymaga tego sytuacja. ____ błagam wybacz mi..
-Okej.. Nie przepraszaj już, wierze ci. Skoro tak mówisz, na pewno tak będzie.- złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, za nim szły kolejne, przycisnął mnie do siebie, a zaraz potem do ściany kładąc na niej jedną rękę tuż koło mojej głowy. Całowaliśmy się co raz bardziej namiętnie, ręka Jacksona zaczęła błądzić po moim ciele. Odsunął się ode mnie, widać było, że musiał się powstrzymywać. Oparł swoje czoło o moje zmykając oczy.
-Dziękuję ___, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.- delikatnie musnął moje wargi i mocno mnie do sobie przytulił, poczułam się tak, jak bym była jego największym skarbem.